Potknięcie pierwsze

         Wchodząc do wnętrza hali sportowej, rozejrzałam się ciekawie. Rozpięłam zamek płaszcza i rozwinęłam chustkę zastanawiając się, w którą stronę powinnam iść. Drobna dziewczyna siedząca za biurkiem pod ścianą spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. Wyciągnęłam z więc z torebki swoją akredytację.
- Do końca korytarza i w prawo – uśmiechnęła się podając mi klucz i wskazując ręką odpowiedni kierunek. Odwzajemniłam uśmiech mrucząc pod nosem rosyjskie podziękowanie, na co ta rozpromieniła się jeszcze bardziej. Było to jedne z niewielu słów, jakie znałam. Byłam jednak świadoma, że chcąc utrzymać tą pracę muszę się wykazać nie tylko odpowiednimi kwalifikacjami, ale też choćby podstawową znajomością języka rosyjskiego.
         Ściągnęłam okrycie i przewiesiłam je sobie przez przedramię. Szybko znalazłam drzwi z numerkiem, który odpowiadał temu na breloczku. Sprawnie weszłam do środka, potykając się o próg. Z westchnieniem poprawiłam grzywkę i zamknęłam za sobą drzwi.
         Pierwsze co zwróciło moją uwagę do olbrzymi biały kaloryfer, znajdujący się za biurkiem. Nie byłam przyzwyczajona do mrozów, jakie panowały w Kazaniu. I choć był początek października i temperatury były jeszcze całkiem przyjemne – sięgały kilkunastu stopni, to jednak męczyły mnie niemal nieustanne deszcze. Byłam świadoma, że za miesiąc wszystko zacznie zamarzać. Dlatego obecność grzejnika bardzo mnie ucieszyła. Zaśmiałam się lekko, odwieszając kurtkę na wieszak. Wszystko było tu obce. Przez to, że dotarłam do klubu miesiąc później, niż reszta grupy, nie byłam obecna ani na pierwszych meczach pucharowych, ani też na konferencji rozpoczynającej sezon. Prezes jednak uprzedził mnie, że przez ten czas będzie jeszcze z nimi poprzedni rehabilitant, który po moim przyjeździe miał wyjechać do jednego z polskich klubów. Zdziwiło mnie, iż mój poprzednik zrezygnował z o wiele lepiej płatnej pracy w Rosji na rzecz polskiej ligi. Samo miasto zdawało się być interesujące. Wiedziałam jednak, że nie przyszedł jeszcze czas na zwiedzanie.
         Założyłam klubową bluzę, którą otrzymałam pocztą jeszcze przed wyjazdem. Zgarnęłam klucz z blatu i wyszłam z pomieszczenia, zamykając drzwi. Następnie schowałam go do kieszeni i ruszyłam w kierunku wejścia na boisko. Już z daleka słychać było dźwięk odbijanych piłek. Uśmiechnęłam się niepewnie i pociągnęłam za klamkę.
         Chwilę później stanęłam obok trenera, obserwując z zainteresowaniem zawodników. Moją uwagę zwrócił wysoki brunet, stojący bez koszulki. Śmiał się głośno, rozmawiając ze zdecydowanie niższym od siebie szatynem. Poznałam w nim Valerio Vermiglio, włoskiego rozgrywającego, którego znałam z widzenia, kiedy jeszcze studiowałam w Maceracie. Włoch widząc mnie uniósł brwi, jednak zdawał się mnie nie poznać. Gwizdnął tylko przez zęby, na co wcześniej wspomniany brunet odwrócił się unosząc brwi. Wciągnęłam szybko powietrze – stałam naprzeciwko Matta Andersona.
- Pani nie zapomni oddychać – rzucił po angielsku, puszczając mi oczko.
- Matty, może lepiej się ubierz – zaśmiał się Włoch. - Jeszcze nam wypłoszysz dziewczynę – Anderson parsknął śmiechem i nie śpiesząc się ubrał koszulkę.
- Panowie, proszę do mnie – zawołał Alekno, machając ręką w stronę reszty zawodników. - To jest pani Aleksandra Garlicka, nasza nowa fizjoterapeutka.
- Aleksandra... Alex – mruknął Matthew, podając mi rękę. Podałam mu swoją niepewnie, a ten ucałował wierzch mojej dłoni. Speszona odskoczyłam do tyłu, mało się nie przewracając o rozwiązaną sznurówkę.
- Pani doktor zdaje się mieć problemy z utrzymaniem równowagi. Kiedy będzie nas leczyć, skoro pewnie cały czas leczy swoje obrażenia? - zaśmiał się Apalikov. Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem, mając w pamięci mecz Zenitu ze Skrą, kiedy to właśnie ten siatkarz nie przyznał się do błędu, przez co rosyjski klub nie do końca zasłużenie wygrał turniej. Nie byłam miłośniczką drużyny z Bełchatowa, jednak środkowego reprezentacji Rosji zapamiętałam bardzo dokładnie.
- Ależ chłopaki – zaczął Anderson pobłażliwie. Dlaczego tak atakujecie naszą nową panią doktor? - niemal zaczynałam być mu wdzięczna, dopóki nie dokończył myśli. - Musi być diabelnie dobra, skoro nie widać po tej ślicznej buzi żadnych obrażeń.
- Uspokójcie się w końcu. Proszę bardzo, dwadzieścia kółeczek za karę. Raz, dwa! - zawołał zniecierpliwiony Władimir, klaszcząc w dłonie. Ci niezadowoleni zaczęli truchtać. - Proszę się nimi nie przejmować. To ich normalne zachowanie w stosunku do nowych ludzi. Poznacie się i wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję – mruknęłam, zakładając dłonie na piersi. Popatrzyłam z niechęcią na zawodników, którzy nawet podczas biegu nie odmawiali sobie spojrzeń w moim kierunku. Wśród grupy wypatrzyłam jednego, biegnącego jakby z boku. Zmarszczyłam lekko brwi, szukając w głowie nazwiska. Dopiero gdy zbliżył się bardziej, poznałam w nim Bierieżkę. Brunet uśmiechnął się do mnie lekko.
- Sądzę, że może pani iść do swojego gabinetu. Trening trwa do dwunastej. Drugi odbędzie się o siedemnastej i potrwa przez trzy godziny.
- Rozumiem – odparłam, wkładając ręce do kieszeni bluzy. - Rozejrzę się i zorientuję co gdzie leży, żeby być gotowa w razie potrzeby.
- Świetnie – Alekno położył mi dłoń na ramieniu. - Naprawdę nie warto się nimi przejmować. Przejdzie im jak tylko do pani przywykną.


                                             * * *


         Siedziałam spokojnie za biurkiem, kończąc pisanie maila do przyjaciółki. Sprawdzenie wyposażenia gabinetu zajęło mi tylko pół godziny. Poprzekładałam kilka rzeczy, by mieć je szybciej pod ręką. Posegregowałam opatrunki i plastry do tejpowania, sprawdziłam zawartość zamrażaczy. Wszystko zdawało się być w dobrym stanie, choć sądząc po bałaganie jaki panował w szufladach łatwo było się domyślić, że moim poprzednikiem był mężczyzna.
Gdy klikałam przycisk „wyślij”, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Rzuciłam krótkie „proszę” ciekawa, kogo do mnie przywiało. W progu stał Jurij Bierieżko.
- Coś się stało? - zapytałam, wstając z krzesła. Ręką wskazałam mu kozetkę.
- Chyba niezbyt dokładnie wykonałem jakieś ćwiczenie i po ataku poczułem kłucie w barku – powiedział nienagannym angielskim, jednak z wyraźnym rosyjskim akcentem. Ponownie wskazałam mu materac, a gdy usiadł, stanęłam obok niego, delikatnie starając się wybadać, co jest nie tak. Mężczyzna nieznacznie drgnął pod moim dotykiem. - Masz... Ma pani zimne ręce.
- Normalne – zmarszczyłam brwi, naciskając kolejne miejsca. - Powiedz, kiedy...
- Zaboli? - jęknął w momencie, gdy ucisnęłam mięsień. - Pewnie, nie ma sprawy.
- To tylko lekkie nadwyrężenie. Okleję to trochę, ale staraj się uważać przy zamachu – podeszłam do regału i wyciągnęłam z odpowiedniej przegrody rolkę niebieskiego plastra i nożyczki.
- Sprawnie sobie ra... pani radzi – stwierdził po kilku minutach, kiedy przyklejałam odmierzone kawałki w odpowiednie miejsca. - Jest pani Polką?
- Tak – odparłam krótko, pocierając materiał, by lepiej przyległ do skóry.
- To widać – uniosłam brwi. - Ponoć to najładniejsze kobiety na świeee... Ała!
- Ups – mruknęłam, mocniej przyciskając palce, zmuszając tym samym bruneta do urwania wypowiedzi. Najwyraźniej zrozumiał przesłanie, gdyż przez następnych kilka chwil nie odzywał się ani słowem.
- Dziękuję- uśmiechnął się niepewnie, kiedy pozwoliłam mu wstać i założyć koszulkę. - Może poszłabyś... pani... ze mną na kawę, czy coś..? Tak w ramach...
- To moja praca – przerwałam mu, wyrzucając papierki do kosza. - A teraz przepraszam, mam dużo roboty.


                                                  * * *


Siedziałam na kanapie, popijając herbatę. Przez dłuższy czas skakałam po kanałach telewizyjnych, chcąc znaleźć coś ciekawego. Powinnam była jednak się spodziewać, iż rosyjska telewizja nie zaproponuje nic ciekawego. Niestety, moja znajomość rosyjskiego nie poprawiła się od rana, więc skupiałam się tylko na obrazie, kompletnie nie rozumiejąc występujących tam aktorów. Znudzona wyłączyłam telewizor, ściągnęłam koc z kolan i ruszyłam w kierunku kuchni. Opłukałam kubek i odłożyłam go na suszarkę. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Ogarnęła mnie swego rodzaju melancholia. Rozmyślając nad dzisiejszym dniem, przeszłam do sypialni.
         Pierwszego treningu zdecydowanie nie mogłam zaliczyć do udanych. W ciągu raptem trzech godzin zdążyłam się skompromitować przed całą drużyną, odtrącić chyba jedynego przyjaznego mi zawodnika i pokłócić się z kierowcą autobusu, który nie potrafił zrozumieć, że dostałam od klubu tymczasowy bilet, który miał mi zastąpić samochód. Zrezygnowana wysiadłam więc i wróciłam do mieszkania piechotą, co zajęło mi prawie dwadzieścia minut – nie licząc błądzenia i kręcenia się w kółko dopóki nie zorientowałam się, że moje osiedle jest po wschodniej, a nie południowej stronie skweru.
         Wieczorny trening spędziłam niemal w całości w swoim gabinecie. Nikt nie zakłócił mojego spokoju, nie licząc Bierieżki, który przyszedł na kontrolę barku. Jednak w ciągu tych dziesięciu minut, które zajęło mi poprawienie plastrów, nie odezwał się ani razu, nie licząc krótkiego powitania, podziękowania i pożegnania.
         Kręcąc głową, udałam się do łazienki, gdzie natychmiast weszłam pod prysznic. Ciepła woda pozwoliła mi się rozluźnić i uzupełniła po części moje braki w pewności siebie. Do łóżka położyłam się z dość pozytywnym nastawieniem i nadzieją, że jutro wcale nie musi być takie złe.


         Witam serdecznie :) Pierwszy rozdział wyjątkowo w piątek, gdyż jutro cały dzień poświęcam na przygotowania do wyjazdu. Dlatego też od razu uprzedzam, że dwójka pojawi się najwcześniej za tydzień w niedzielę po południu.
         Na pierwszy ogień idzie Jurij Bierieżko i Matthew Anderson. Zadowolone? Ja bardzo :)
         Pozdrawiam ciepło, Anna.

5 komentarzy:

  1. Ehhh ci faceci i ich żarciki :D Nie wszystkich przecież muszą one bawić. Jurij jakiś taki nieśmiały, być może to dlatego, że pani doktor była rozdrażniona zaistniałą sytuacją i trochę służowo z nim rozmawiała. Wydaje mi się jednak, że sytuacja się rozkręci i to nawet bardzo :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że tak :D Rosyjskie klimaty cię wzięły ;p
    Także, nie przyłączę się do pisków do Matta :D Tutaj doskonale wie, jak działa na kobiety, jest szalenie odważny i bezpośredni. Biedna Ola. Ciężko jej się odnaleźć, to jasne. Świetnie zajęła się Jurijem i on naprawdę chciał być miły. Mogła z tego skorzystać, nic by się nie stało :) Ewentualnie odłożyć kawę na potem. Dobre kontakty w pracy się przydają :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakbyś potrzebowała pomocy z rosyjskim, żeby następnym razem zamiast rosyjskiego podziękowania napisać "Спасибо", służę pomocą ;)
    Zapowiada się ciekawie, choć nastawienie pani doktor nie jest zbyt pozytywne. Z jednej strony, trudno się dziwić, po takich żarcikach, ale z drugiej... to siatkarze. Oni tacy są ;)

    Ewa

    PS: Z tego, co się orientuję, akredytacje (tzw. akry) mają dziennikarze i fotografowie, sztab raczej jakieś identyfikatory ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę ja tu widzę rosyjski klimat :D Będzie ciekawie, przyznam się szczerzę, że jakoś nie przepadam za Jurijem, ale wiem, że Ty dołożysz wszelkich starań żebym go polubiła :D

    Niezmiernie się cieszę, że mogę czytać Twoje nowe opowiadanie, Kochana i z ogromną przyjemnością i niecierpliwością czekam na kolejne części. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko fajnie, tylko dlaczego wszscy co chwilę "unoszą brwi"? :P Czasami masz to sformułowanie w zdaniu obok zdania, a to nieładne powtórzenie ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Lady Spark